Felieton #2: Gdy za oknem słyszysz stukot kopyt to spodziewasz się konia, a nie zebry…
Autor: Droga Ratownika

5 nad ranem. Pożar samochodu na posesji między dwoma budynkami – podaje dyspozytor. Pojechali w czwórkę GBA.

Na miejscu. Noc, środek miasta i samochód z komorą silnika objętą ogniem. Co myśli strażak który nie czuje wtedy zbędnego podniecenia? Taki, który ze „zwykłych” pożarów napisał co najmniej licencjat?

„Słyszałem tętent kopyt za oknem – gdzie są te konie?”. Więc szuka zagrożeń, potrzeby natarcia w obronie na dom, może pochyłości na której znajduje się samochód, patrzy na wszystkie możliwe aspekty danej akcji, które przychodzą mu do głowy. Wie, między wierszami, że to piękna praca, ale nie pozwala się nudzić. Strażak częściowo podąża za przetartymi do białości schematami, które opracowały i wypracowały gdzieś, kiedyś mądre głowy. Opracowały dzięki swojemu bagażowi doświadczeń wielokrotnie powielanym (a więc i weryfikowanym) przez ludzi którzy właśnie teraz, właśnie w tej chwili, mają robić robotę, a nie dywagować i myśleć. Można ten raz powiedzieć, że myślenie zabija. Rozumiemy kontekst? Nikt nie każe nam zamieniać się w pantofelka… Albo dobrze! Może być i on. Ważne, by po wszystkim jego praca została oceniona na co najmniej „rzetelną” i „poprawną”. Reszta nie ma znaczenia.

Szybkie natarcie było jak król pik na króla serca w makao. W sumie ciężko nie rzucić, jeśli ma się w talii. To zupełnie poprawny wybór, dlatego że taka była decyzja i ocena będących tam na miejscu. Pożar tradycyjny – komora silnika. Przednia szyba samochodu pęknięta, wnętrze samochodu silnie zadymione, brak widoczności, brak widocznych płomieni w środku pojazdu, samochód czterodrzwiowy wstydliwy w chwili przyjazdu (zamknięty). Przygaszenie przez nadkola i „grill” bez otwierania maski, 2 strzały do środka przez dziurę w przedniej szybie.

„Wszystko toczy się tak jak na ostatnim pożarze samochodu i tym 38′ w piątek popołudniu… tym w lipcu…”

Od strony pasażera z przodu przez przednią szybę strażak wkłada rękę i otwiera drzwi wewnętrzną klamką, aby nie powodować dodatkowych strat niszcząc drzwi/wybijając szybę. Oddymia się, czarna jucha wypełza, pokazuje kawałek fotela, deski rozdzielczej, coraz więcej miłego wnętrza samochodu…

Rozwiało ten dym dumny, a w środku człowiek. No tak. Człowiek. Nieee… Serio?
Od początku…

5 nad ranem. Pożar samochodu na posesji między dwoma budynkami – podaje dyspozytor…

Ku*wa!

Ewakuacja na zewnątrz… podjęcie RKO natychmiast po przeniesieniu 10 metrów od samochodu, z dala od dymu. Rota w aparatach – gasili pożar! W zastępie kierowca przy autopompie i dowódca. RKO podjęte bez „ABC”, po wzrokowej ocenie oddechu – to była decyzja w sytuacji krytycznej. Decyzja strażaka ubranego w AODO i oddychającego przez maskę, widzącego człowieka, który jest nieprzytomny, nieoddychający. Decyzja roty która właśnie dostała telefon o III wojnie światowej podczas urodzinowego grilla u Maćka (dobrze, przesadzam – mogli widzieć nagranie z pożaru samochodu z Kraśnika, zdziwienie byłoby mniejsze?).

Jeden strażak uciska klatkę piersiową poszkodowanego z aparatem na plecach, drugi zrzuca niepotrzebny sprzęt. W między czasie wezwanie drugiego zastępu, ZRM, policji…

Kierowca szykuje R1, drugi strażak po rozebraniu się dokonuje oceny oddechu… „charczy!”. Oddycha. Później z każdą minutą coraz więcej oddechów aż do 18/min. Tętno na t. szyjnej=promieniowej, miarowe, szybkie, dobrze wypełnione, sadza w okolicy ust i nosa. Odessanie wydzieliny z górnych dróg oddechowych. Założenie maski LMA… przestał charczeć. Troska o skuteczną wentylację i wydajne oddechy… worek samorozprężalny, tlen 100% i robią to, co teraz jest jak woda którą podali chwilę temu pod maskę. Nic lepszego nie mogliby zrobić. Saturacja z 70% po kilku minutach dobiła do 90%. AED w gotowości. Nożyczki atraumatyczne w ruch, nie pytają o cenę ubrań gdy patrzą na zegarek. Klatka wyeksponowana, ręka wyeksponowana (czekają na elektrody i na dalsze postępowanie ZRM). Po kolejnych kilku minutach przekazanie ZRM jako nieprzytomny, HR 132, SaO2 90%, AVPU-U, ubranie niespalone, brak widocznych obrażeń, sadza w okolicach ust.

Nie wiadomo jak długo facet przebywał w zadymionym samochodzie, ale maksymalnie 15 minut.

Teraz już na spokojnie. Sprawdzenie termowizją, dogaszenie, przekazanie, podrapanie po hełmie.

Rozpoczęcie RKO przy zachowanym oddechu w takiej sytuacji to zdecydowanie lepsze postępowanie, aniżeli nie podjęcie RKO (lub jego opóźnienie) w sytuacji gdy doszło do ZK. „Albo nie robimy nic i się rozbieramy albo zaczynamy uciski, a drugi w tym czasie się rozbiera i robi ocenę stanu poszkodowanego.”

Facet trafił do najbliższego szpitala (5 minut drogi), gdzie odzyskał przytomność, następnie po szybkiej ocenie i decyzji lekarza trafił do centrum leczenia oparzeń ciężkich około 40 km od pierwszego szpitala.

Wnioski? Te same co po akcji z Kraśnika. Rozpoznanie 360 wszędzie i zawsze. Zawsze i wszędzie. Oraz to, że tętent kopyt za oknem może być sprawką zebry.

W różowe paski.

na podstawie relacji strażaka biorącego udział w powyższej akcji: M. K.
opracowanie i redakcja: DrogaRatownika.pl

Dumnie wspiera projekt “Droga Ratownika”

Informacje

© Pierwsza odsłona strony www: 04.2016 (druga 01.2018, trzecia 03.2019), projekt założony 01.2015

Zespół>>>
O projekcie>>>

Aktualności na Facebooku

Obserwuj nas na:

Sponsorem głównym bloga jest:

sklep z profesjonalnym sprzętem ratowniczym i wyposażeniem straży